czwartek, 14 czerwca 2012

Na Potęgę

Gubię karty biblioteczne. Tak już mam. Co i rusz się zawierusza i potrzebuję nowej. Normalne procedura to przyjście z dokumentem tożsamości i zapłacenie kary. Ja nigdy kary nie płaciłam, bo dobra dusza litowała się nade mną za każdym razem. Tym razem karty nie zgubiłam. Za to osiągnęłam maksimum rezerwacji książek. Więcej nie wolno.
Śmieszna rzecz, ze w brooklyńskiej bibliotece jest więcej książek Jerzego Pilcha po angielsku niż po polsku. Za to Nicholasa Sparksa jest chyba więcej po polsku (tak, czytam czasem tego pana- nie można cały czas czytać ambitnie :)) Taka biblioteka to świetna rzecz. Zamawia sobie człowiek książkę i ją przywożą do mojego oddziału prostu na przykład z Greenpointu.
Będę się relaksować przy tym. Nawet okładka wygląda romantycznie :)


6 komentarzy:

  1. fajna fota z rowerkiem! ;) eh... staram sie przypomnieć, kiedy ostatnio byłam w bibliotece....

    OdpowiedzUsuń
  2. A dziekuje, to zdjecie z lutego. pierwszy cieply dzien i niedlugo po operacji chcialam zobaczyc czy dam rade.

    Biblioteka to swietna sprawa, zwlaszcza jak ktos czyta namietnie a nie ma miejsca na ksiazki. Mam co prawda kindle, ale biblioteka zawsze tansza (o ile nie zapomina sie oddac ksiazek w terminie jak ja zeszlego roku $130 kary:/).

    OdpowiedzUsuń
  3. Rower boski!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Brakuje mu tylko bagażnika i torby na bagażnik :)

      Usuń
  4. W Toronto był taki sam system, bardzo mi się podobał :) W Poznaniu niestety odkryłam, że jak się nie jest studentem, to z bibliotekami jest problem. A do Raczyńskich boję się iść, bo nie wiem czy nie jestem na czarnej liście jak im zapomniałam książki lata temu oddać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Żeby korzystać z biblioteki musisz być studentką? To jakiś absurd przecież. Jak zapomniałaś to może i oni zapomnieli, z reszta głowy Ci chyba nie urwą :)

      Usuń