środa, 31 października 2012

Sandy, melduje ze zyje

Ten huragan mial byc silny, silniejszy niz ktorykolwiek wczesniej. Ale podobnie gadali o Irene. Teraz dziekuke boginiom, ze jestesmy cali i zdrowi. W okolicy sceny dantejskie. Poprzewracane drzewa, porzucone samochody. Pare przecznic od nas pradu juz nie ma i tak az do Coney Island a tam... Powodz, budynki pozalewane, fala poprzenosila samochody w dziwne miejsca. Kontaktu ze swiatem zadnego. Internet padl, a i telefon dziala sporadycznie. Metro nie kursuje, jutro ma cos niesmialo wystartowac, ale nadal bez polaczenia miedzy dzielnicami. Polaczenia autobusowe sa do niczego, a korki olbrzymie.
Caly czas mam na uwadze te mase ludzkich nieszczesc, spowodowanych tym huraganem i jestem wdzieczna, ze nam sie nic nie stalo.

4 komentarze:

  1. Całe szczęście! Dobrze, że się odezwałaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, ze Wam sie nic nie stalo... ufff...
    Coney Island wyglada fatalnie:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze ze wszystko u Ciebie w porzadku.
    Jak widze dookola co sie powyrabialo to az nie chce mi sie wierzyc ze u mnie przewrocila sie tylko donica.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się bardzo, że Wam się nic nie stało. Ale straszne to wszystko.

    OdpowiedzUsuń