Wszystkie te uśmiechy należą do osób, z którymi jakoś kiedyś się zetknęłam. Mały procent tych uśmiechów jest Made in America ;) |
Amerykanie uśmiechają się często i do każdego. Podobno Nowojorczycy mniej niż gdzieś indziej, ale nie wierzcie w to. Nowojorczycy też rozdają uśmiechy na prawo i lewo- oczywiście jeśli już dojdzie do kontaktu wzrokowego. Inne nacje, inne kultury nie są tak skore do obdarzania każdego swymi uśmiechami. Polacy nie uśmiechają się tak często, a nawet zdarza się, że nie odwzajemnią uśmiechu. To w Polsce oczywiście, bo tutaj to i Polacy szczerzą ząbki chętnie i promiennie. Zwróciłam też uwagę, że mówiąc po angielsku bardziej się uśmiechają niż kiedy przechodzą na polski. Czyżby mówiąc po polsku byli nagle mniej zadowoleni ze swojego życia, mieli mniej powodów do radości? Oczywiście, że nie. Jednak każda kultura ma swoje prawa i ja dawno w Polsce nie byłam, ale z tego co pamiętam taki uśmiechający się do wszystkich osobnik był kimś dziwnym. A nie daj bogini iść po ulicy i uśmiechać się do swoich myśli. Kilka razy usłyszałam przez to, że wyglądam jak pomylona.
Nie tylko jednak Polacy nie są wyszczerzeni, ale inne nacje też nie uśmiechają się tak często jak Amerykanie.
Właścicielką pobliskiego warzywniaka jest Chinka. Bardzo miła, sympatyczna osoba. Uśmiecha się ciągle, mruży oczy kiwając głową (to chyba pozostałość charakterystycznych w tej kulturze pokłonów). Wczoraj poszłam tam po truskawki i jak zwykle wyszłam z pełnymi torbami. Jednym z produktów, które wzięłam była sałata. Pani nie wiedziała ile kosztuje. Zapytała mnie więc z uśmiechem, skąd wzięłam. Pokazałam jej a ona skinęła głową i znów się uśmiechnęła. I wtedy przeszła na Chiński. Powiedziała coś do swojego syna, co brzmiało dla nieprzyzwyczajonych uszu jak krzyk, chociaż wątpię żeby krzyczała- taki język po prostu. Z jej twarzy zniknął uśmiech. Pewnie było to:
- Stefku, ile ta sałata. To jakaś nowa.
- Tak nowa mamo, sama ją zamówiłaś. Nie wiem ile policz jej ile chcesz.
Pani wzruszyła ramionami i znów się uśmiechając powiedziała do mnie, że policzy mi dolara. Ja oczywiście też się uśmiechnęłam, zapłaciłam. Pani powiedziała dziękuje, ja również podziękowałam, a pani jeszcze życzyła mi miłego dnia jak byłam już przy wyjściu.
Potem poszłam do monopolowego po winko, gdzie również wymieniłam się uśmiechami z panią, zapytałam grzecznościowo z kim to rozmawia na skypie, powiedziałam że jej dziecko jest słodkie i poszłam do domu. Jak tylko zamknęły się za mną drzwi wykrzyczałam- Jest obiad?!
Uśmiechajcie się ludziska :)
Moja Droga, wpis pierwsza klasa! Aż się uśmiechnęłąm od ucha do ucha czytając! Ciekawe spostrzeżenie o uśmiechaniu się mniej jak się przechodzi na polski. Kulturowe.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń:) Anonimowy to jaaaaa....
OdpowiedzUsuńDzięki Aneta, "Aż się uśmiechnęłąm od ucha do ucha czytając!" to najmilszy komplement :) Właśnie zauważyłam, że Twój awatar też idealnie nadawałby się do tego kolażu.
OdpowiedzUsuńAnonimowy- :)
Ela- :)
OdpowiedzUsuńUsmiech, albo przynajmniej zadowolony z zycia wyraz twarzy gosci u mnie non stop. Zycie z usmiechem jest o wiele przyjemniejsze i podejrzewam, ze zdrowsze:) Ja przynajmniej nie wiem co to choroba, a szczerzyc sie uwielbiam:)) I dodatkowy plus, czlowiek sie ladniej starzeje:))
OdpowiedzUsuńStar- Właśnie przeczytałam U Ciebie o podbródku opadającym do brzucha i nie mam najmniejszych wątpliwości, że również ludzie w Twoim towarzystwie starzeją się ładnie :) A nawet Ci, którzy czytają twojego bloga.
OdpowiedzUsuńEla- phi, tak się składa, że Anonima znam ;)
Własnie przeczytałem, że 80% Polaków uważa się za zadowolonych z życia, szczęśliwych. Znaczy uśmiechają się do wewnątrz, niemal wszyscy introwertycy? wewnątrzsterowni, inner containtment? E, chyba nie:-)
OdpowiedzUsuńTak, czy inaczej wolę jednak europejski zwyczaj uśmiechania się, kiedy jest się radosnym, nie zaś kiedy trzeba.
Czarek--> Hmmm no nie bardzo rozumiem zwyczaj usmiechania sie "kiedy trzeba"? Czy w ogole jest kiedys tak, ze TRZEBA?
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem wystarczy byc pozytywnie i optymistycznie nastawionym do zycia i juz usmiech lub szczesliwy wyraz twarzy sam wykwita. Ja naprawde musialabym sie zmusic do posepnego wyrazu twarzy:)))
Dodam jeszcze, ze z ciekawosci (ot baba:))) zerknelam w Twoj profil i na zdjeciu widze ladny usmiech. Czy to byla jakas konkretna potrzeba chwili, czy po prostu tak masz?
OdpowiedzUsuńCzarku- nie bardzo wierze w uśmiechanie się do wewnątrz. Jak jestem zadowolona to się po prostu uśmiecham. Poza tym jak ktoś uśmiecha się do mnie to nie potrafią uśmiechu nie odwzajemnić. Z tym zmuszaniem się to chyba rozumiem co masz na myśli- mówi się, że te amerykańskie uśmiechy nie są szczere i pewnie niektóre nie są- ja tez się tak uśmiecham do sąsiadki, której nie znoszę. Ale dzięki temu jakoś żyjemy sobie naprzeciwko i się nie gryziemy. Poza tym czytałam gdzieś kiedyś, że nasz mózg nie odróżnia uśmiechu prawdziwego od udawanego, więc warto się nawet zmusić, bo w końcu się uwierzy w zadowolenie.
OdpowiedzUsuńStar- ano czasami trzeba uśmiechnąć się do osób, którym ma się ochotę pokazać środkowy palec.
OdpowiedzUsuńStardust - wybacz mi, ale uważam ludzi pozytywnie i optymistycznie nastawionych do rzeczywistości an bloc, uśmiechających się pogodnie w chwili kiedy akurat zdechł im kot za troszkę głupkowatych:-)Każda kultura ma własne schematy zachowań, i niech tak będzie, nikomu to nie wadzi.
OdpowiedzUsuńevita - muszę się z Tobą zgodzić - także kiedy ktoś się do mnie uśmiecha nie umiem nie odwzajemnić uśmiechu. Większość jednak codziennych uśmiechów, przyznam z pokorą, traktuje jak "dzień dobry" skracane bezwiednie do "'ń dobry" :-)
Przepraszam, nie wiedzialam, ze Ci zdechl kot. Ale czy naprawde wszystkim pozdychaly koty? To jakas plaga.
OdpowiedzUsuńDobrze, koniec zartobliwej zlosliwosci.
Wyobraz sobie, ze nikt sie nie usmiecha na pogrzebach, to tylko taki polski mit o Amerykanach z tym usmiechem, ale jak to w czyms pomaga, to dlaczego nie:))
Star i Czarku- powszechna jest wiedza, ze jak koty zdychaja to i tak nie na zawsze, bo maja dziewiec zyc (nie mylic z rzyc ale i tego pewnie sopro :)), a ja mysle ze niektore to nawet i wiecej.
OdpowiedzUsuńTo samo przyszlo mi do glowy z pogrzebami, a nawet, ze pogrzeby to jedyne miejsce kiedy nie wypada sie za bardzo usmiechac. Jak sie siedzi na wykladzie tez lepiej nie, lepiej udawac skupiona. Ale na ulicy? Jak najbardziej.
I wyszlo mi, ze pogrzeby maja dziwiec zyc, chorobcia. Tak to jest z pisaniem na chybcika :)
OdpowiedzUsuń"Polacy nie uśmiechają się tak często, a nawet zdarza się, że nie odwzajemnią uśmiechu."
OdpowiedzUsuńA co on bÄdzie odwzajemniał, jeszcze by sobie bliźni pomyśleli, że dobrze mu się powodzi i wstyd na całą wieś!
;) uśmiech to wspaniała sprawa... klucz do drzwi wielu, broń, lek :)
OdpowiedzUsuńUśmiecham się :)
Evita, zapraszam do mnie po odbior niespodzianki:))
OdpowiedzUsuńOdnośnie uśmiechów Amerykanów (często słyszę: stupid and smiling):
OdpowiedzUsuńIt takes a man to suffer ignorance and smile
Be yourself no matter what they say
...
I'm an Englishman in New York...
Przypomniała mi się ta piosenka :)
Stardust- jestem zaszczycona, dzięki na nominację- motywację.
OdpowiedzUsuńZuza- Gorzej byłoby "stupid and depressed" :)