wtorek, 31 stycznia 2012

Chaotyczne Zapiski Pooperacyjne

We wtorek nie mogłam jeść już przed południem, pić tylko do północy.  W dniu operacji głodna i spragniona i bardzo śpiąca pojechałam, a raczej zostałam zawieziona przez J. do szpitala. Miałam tam być o szóstej rano, ale przyjęto mnie pół godziny później. Dziewczyna, która zajmowała się papierkową robotą była oschła i nieprzyjemna i nie powinna pracować w szpitalu. Nic mi w sumie złego nie powiedziała, ale zdenerwowana i przestraszona człowiek powinien mieć styczność z ludźmi miłymi i przyjaźnie nastawionymi. Nastawienie tej pani da się skwitować jednym zdaniem: "Mam w dupie po co tu jesteś i kim jesteś odfajkuje co trzeba i pójdę wreszcie na kawę". Kawą i pączkami pachniało z reszta cały czas i myślałam, że padnę z głodu. Potem poszło już wszystko bardzo szybko.

Zaprowadzono nas na górę. Ja dostałam wdzianka, w które się przebrałam. I zaraz zabrano nas do pokoju przygotowań. Co i rusz do mojego łóżka podchodzi ktoś zadając te same pytania: imię, nazwisko, data urodzenia po co tu jesteś, kto jest twoim lekarzem. Każda pielęgniarka przedstawiła się z osobna mówiąc co dokładnie będzie robić przy mojej operacji. Później przyszedł lekarz w świetnym humorze. Zaraz potem dwóch anestezjologów, zadawali te same pytania. Podłączyli mnie do kroplówki i zaczęli do mnie gadać. Jeden z nich zaczął opowiadać mi ze szczegółami co będą robić wymachując przy tym rękoma: "Rozumiesz, to będzie bardzo hi-tech operacja. Zrobimy tylko takie malusieńkie dziurki i powkładamy tam instrumenty i ciach ciach . To będzie jak film  science fiction. Co? Widziałaś na youtube jak to się odbywa? No. to dokładnie tak samo. Veeeryy cool." Nie wiem, co mnie bardziej rozluźniło, to jego gadanie, czy kroplówka, pod którą mnie podłączyli. Zaraz poczułam się bezpieczniej i mniej zestresowana- to chyba kroplówka.

Potem już tylko buzi buzi z J. i zawieźli mnie na salę operacyjną. Boziuniu, jak tam było zimno. Poprzyczepiali mnie do różnistych instrumentów- na palce, na klatkę piersiową, masażer na łydki.  I ostatnie słowa: "Weź głęboki wdech" i urwał mnie się film. Pamiętam, że śniło mi się coś bardzo przyjemnego. Zawsze zastanawiałam się czy ludzie śnią pod narkozą- ja śniłam. Nie pamiętam dokładnie co, ale pamiętam uczucie radości i szczęścia przez chwilę po przebudzeniu. Potem zaraz zrobiło mi się okropnie zimno. Nic dziwnego, byłam golusieńka. Po co budzili mnie zanim przykryli to ja nie wiem. Moje pierwsze słowa to były "To już? Strasznie tu zimno." Resztę pamiętam przez mgłę. Zawieźli mnie gdzieś. Pielęgniarka poprawiała mnie co chwilę. A to poduszkę a to nogi, a to mnie pogłaskała po głowie. Czułam się jak dziecko, którym zajmuje się mamusia.

Wypisano mnie do domu tego samego dnia, co później okazało się błędem. Ale wtedy tego jeszcze nie wiedziałam, bo byłam cały czas otępiała przez narkozę. W domu głównie spałam, z wyjątkiem nocy, kiedy to jeździliśmy jeszcze dwa razy do szpitala. W czwartek byłam już znów w domu- poirytowana i obolała.

Teraz czuję się coraz lepiej, chociaż sporadycznie nadal potrzebuje leków przeciwbólowych. Najgorsze były dwa dni po operacji- ból, gorączka i stres. Nie mogłam sama nawet podnieść się z łóżka- nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że potrzebne do tego są mięśnie brzucha. Poza tym dopiero teraz zorientowałam się jak często zachłystuję się jedzeniem, powietrzem czy własną śliną :) Boli strasznie jak trzeba odkaszlnąć. Boli też jak się człowiek śmieje, a J. i znajomi, którzy mnie odwiedzali strasznie mnie rozśmieszali. No i J. czytał mi na głos Bossypants, weź się człowieku nie śmiej.
Emocjonalnie też nie byłam sobą. Najmniejsze rzeczy doprowadzają mnie do łez, jak  rozsypany żwirek w łazience, czy ten artykuł w gazecie. Takie coś zawsze mnie wkurza, nigdy nie doprowadza do płaczu. Chodzę już w miarę normalnie, ciągle przypominając sobie o tym, żeby się prostować. Bardzo się nadal męczę i nie mogę się schylać. Lekarz zadzwonił dziś do mnie sprawdzić jak się czuję i powiedział, że to normalne- straciłam w końcu trochę krwi. Mój brzuch jest nadal napompowany i opuchnięty. Mam pięć rozcięć- w pępku i po bokach. I nie mogę się nadziwic jak wspaniale skonstruowane jest ludzkie ciało.
Teraz już prawię czuję się dużo normalniej i korci mnie, żeby wybrać się na Manhattan, bo ludziska nie wiecie jak mi już brwi zarosły. Chyba na razie sobie jednak muszę darować, bo po spacerku długości dwóch bloków musiałam się przespać ze zmęczenia.

12 komentarzy:

  1. no pieknie.... trzym się raczej zdrowo i ciepło! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Najwazniejsze, ze juz PO i bedzie co raz lepiej.
    A brwi... hmmm im wiecej zarosna tym ladniejszy bedzie efekt:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Evek- Dzieki, Szeksipr mnie grzeje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Star- Nie masz pojecia jak sie ciesze, ze najgorsze mam juz za soba.
    A brwi pewnie juz niedlugo, bo moj szef przyjechal wlasnie z Indii i chce sie spotkac wlasnie tam w okolicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tylko pamietaj, ze ja teraz pracuje w poniedzialki, srody i piatki tylko. No i w zwiazku z tym jestem dosc zajeta, wiec jesli mozesz to daj cynk ASAP

      Usuń
    2. Prawdopodobnie to bedzie piatek albo poniedzialek, bo powiedzialam mu, ze dopiero wtedy moge. Zadzwonie jak bede cos wiecej wiedziala, moze jakos mnie upchniesz :), a jak nie to bede kobieta stanowcza troszke dluzej :)

      Usuń
  5. Nie szarżuj, nie szarżuj - wprawdzie po laparoskopii mniej boli niż po przecinaniu powłok brzusznych normalnym trybem , ale pamiętaj,że w środku masz jeszcze nie wygojone rany. Przeżyjesz nawet z zarośniętymi brwiami. Będziesz po prostu wyglądała jak kobieta stanowcza. Mnie przez 6 miesięcy nie wolno było nawet lekkich ćwiczeń robić, a miałam w końcu wycięty jedynie pęcherzyk żółciowy, czyli 3 dziurki były i 4 staplery zostały w środku. Reszta dwutlenku węgla z wnętrza brzucha może Ci się wchłaniać nawet miesiąc.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieta stanowcza- to mi sie podoba. Miesiac?!! Moj brzuch wyglada jak w szostym mies. ciazy. Nie przesadzam. Tylko dresiki i getry na mnie wchodza.

      Usuń
  6. Dobrze, że już po. Dbaj o siebie, nie przemęczaj się i nie przesadzaj z aktywnością :). Zdrówka, zdrówka, zdrówka życzę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszczę, zapraszam do mnie na opis polskiej rzeczywistości, nikt Koali niestety po głowie nie głaska... Zdrowiej :)

    OdpowiedzUsuń