poniedziałek, 2 września 2013

Nadszedł Wrzesień

Żyjemy sobie pomalutku, po cichutku. Czas biegnie, lato dobiega końca. Mama, która jest nieocenioną pomocą, niedługo pojedzie, ale na razie cieszę się jej obecnością. Cieszy się też młody, który naprawdę ją uwielbia i serce boli jak pomyślę, że nie będzie jej miał już na co dzień.

Do pracy na razie postanowiłam nie wracać, bo młody jest jeszcze za młody, a i ze żłobkiem się coś pokomplikowało. Żłobki są na Brooklynie bardzo drogie, zapisywać się trzeba dużo wcześniej i niestety jedyny do którego byłam przekonana nie miał już miejsc od września. Reszta to takie w zasadzie przedszkola, gdzie jedna lub dwie panie opiekują się dziećmi w różnym wieku. Większość na moje pytanie odpowiada, że nie ma aż tak małych dzieci, ale mają licencję i miejsce można zrobić dla takiego malucha. Niestety ktoś z tak małym doświadczeniem z niemowlakami mnie nie przekonuje, a na dochodzącą nianię mnie nie stać. Nic to, wrócę od przyszłego semestru. Za tym przemawia tez fakt, że młody jest cały czas karmiony wyłącznie piersią.

Tymczasem cieszę się czasem, który spędzam z małolatem. Staram się mamę zabierać tu i ówdzie, ale to straszna męczarnia poruszać się po Nowym Jorku z dzieckiem w wózku. Prawie nigdzie nie ma wind, schody są strome, a wózek ciężki.

Młodego po obejrzeniu Hotelu Transylwania nazywamy Srakulą, co bardzo do niego pasuje. I ta wampirowata i  ta srakulowata część.

Czytam niestety mało, ale za to oglądam polskie seriale z mamą. Zauważyłam, że grają w nich prawie ci sami aktorzy. Jest zwłaszcza jeden taki niewysoki z ciemnymi włosami, który pojawia się wszędzie. Ci, którzy mają telewizję na pewno wiedza o kogo chodzi, a sprawdzać mi się nie chce. W jednym z oglądanych seriali występują ci sami aktorzy w różnych rolach. I na przykład super ładna blondynka gra najpierw właścicielkę salonu kosmetycznego, a później ekscentryczną malarkę. Rudowłosy młodzieniec najpierw ginie w wypadku motocyklowym, a później gra syna bogatego biznesmena. Czyżby zupełnie brakowało aktorów? Jedno muszę przyznać tym serialom. Życie w nich jest prostsze, mało szarości, wątpliwości brak: albo coś jest złe, albo dobre i już. Szkoda, że rzeczywistość nie jet taka prosta.