czwartek, 31 stycznia 2013

Pies ze skłonnościami

gay dog euthanizedO tym, że mnóstwo ludzi jest idiotami jestem przekonana od dawna. Uważam, że o ile ludzki geniusz ma jakieś granice, to głupota jest bez dna. Jednak i mnie czasem jakiś baran wprawi w osłupienie. I tak się stało dziś.
 Spokojnie przeglądałam sobie blogi, prasę, facebook i oto natknęłam się na artykuł o "gay dog". Ok, pomyślałam, pewnie chodzi o wyjątkowo radosnego czworonoga. Niestety myliłam się. Artykuł był o wyjątkowo tępym człowieku, który "przyłapał" swojego pitbula jak zabawiał się z innym psem. Oba psy były chłopcami, więc człowiek- baran doszedł do wniosku, że jego pies jest homoseksualistą. Nie mógł znieść tego, więc postanowił się psa pozbyć. I to nie zwyczajnie oddać go do adopcji, lub sprzedać. O nie, pies ze skłonnościami zasługiwał na uśpienie, zdaniem tego inteligentnego inaczej właściciela.
Na szczęście znaleźli się ludzie, którzy postanowili pomóc młodemu i zdrowemu zwierzęciu. Pies ma teraz nowy dom. W sumie wszystko dobrze się skończyło.Psu to na pewno na dobre wyszło bo taki bałwan pewnie dobrze zwierząt nie traktuje. Jak widać idioci są wszędzie i mają się świetnie. Smutno tylko jak znajdują się również w sejmie kraju w środku Europy.

Artykuł tu. Stąd też zdjęcie.

czwartek, 24 stycznia 2013

Stephen King

Naszło mnie na Stephena Kinga. Nagle i bez ostrzeżenia mam ochotę poczytać drastyczne opisy tortur i morderstw. Nie wiem skąd mi mi się to wzięło, ale jak jest to akceptuję i zabieram się do czytania.
Stephen King ma chyba tylu wielbicieli, co krytyków, ci ostatni to zwłaszcza profesorowie literatury, którzy nigdy niczego nie wydali.
Jeśli o nie chodzi to sama nie wiem czy lubię jego pisanie czy nie. Czytałam coś dawno, bardzo dawno temu  i w sumie podobało mi się, ale bez zrywania się po nocach. A przyznacie sami: co to za horror, po którym śpi się jak dziecko? A może ja mało bojaźliwa jestem?
Jedyną książką, która nie dała mi spać po nocach były "Szepty" D. Koontza, ale byłam wtedy dużo młodsza. Nie wiem, czy teraz tez bym się bała...

wtorek, 22 stycznia 2013

HOPE, czyli Będzie Lepiej

Każdy popiera kandydata na prezydenta , bo ma jakieś własne powody. Niektórzy tylko dlatego, że boją się co by się działo gdyby wygrał ten drugi. Kiedy Obama został wybrany po raz pierwszy olbrzymia większość ludzi wręcz euforycznie popierała Obamę. Byłam jedna z tych osób, bo jak większość, miałam swoje konkretne interesy na uwadze.

Pracowałam wtedy jeszcze w collegu i studenci wymogli na managemencie, żeby był włączony telewizor, gdzie leciała inauguracja na żywo. Ludzie nie poszli na lekcje, sekretarki nie odbierały telefonów- wszyscy oglądaliśmy historyczne zaprzysiężenie. Co i rusz ktoś ocierał łzy wzruszenia. Moja szefowa nie oglądała jak i kilka innych, bo to była niemyśląca republikanka. W samym środku przysięgi wysłała kogoś po mnie, żebym przyszła, teraz już natychmiast, bo coś ważnego się dzieje. Szlag mnie mało nie trafił, ale poczekałam do końca i poszłam. Okazało się oczywiście, że to nic pilnego. Studentka, która mnie szukała, poszła razem ze mną oglądać przemówienie.

Minęły cztery lata i Obama nie spełnił wielu obietnic, zawiódł więc wielu ludzi. Tym razem i tak popierała go większość, głownie ze strach przed tym co działoby się gdyby ten drugi objął władzę. A było się czego bać, nie jakieś strachy na lachy z dziecinnych opowiastek. Znów byłam jedną z tych zawiedzionych, ale popierających. Kampania Obamy była silniejsza niż cztery lata temu i dużo bardziej konkretna.

Jeśli miałam jakieś wątpliwości, co do tego czy tym razem będzie lepiej rozwiały się one wczoraj. Przemówienie inauguracyjne nowego- starego prezydenta było fantastyczne. Obama zawsze świetnie przemawia, ale wczoraj to nie było przemówienie świetne, ale również konkretne. Zahaczyło o wszystkie ważne dla mnie aspekty i jeszcze kilka. Porównując to z przemówieniem sprzed czterech lat to nawet nie ma czego porównywać.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Z szafy wyjść

Heteronormatywność jest tak przyjętym wzorcem, że nawet osoby nie-hetero często czują się niejako zobowiązane do stosowania pewnych reguł. Mianowicie mam na myśli cały proces "ujawniania się" czy też "wychodzenia z szafy". Na mój babski rozum ujawnić się można tylko jeśli się przed czymś/kimś ukrywało. Jeśli ktoś nigdy nie ukrywał swojej orientacji seksualnej kompletną bzdurą jest wymaganie, by ten ktoś się ujawnił.

Takie rozmyślania nachodzą mnie po zeszłotygodniowych rozdaniu Złotych Globów, na których Jodie Foster "ujawniła" swoją orientacje seksualną. Wiele osób po jej krótkim przemówieniu czuło niedosyt. Niektórzy uważali, ze zrobiła to zdecydowanie za późno, inni maja pretensje, że nie powiedziała bezpośrednio: jestem lesbijką. Dziwią mnie te pretensje i wymagania. Nikt od heteroseksualnej aktorki nie oczekuje, że ta ujawni swoją orientację, że powie: jestem hetero, sypiam z facetami. Heteroseksualna aktorka po prostu podziękuje swojemu partnerowi za wsparcie.

Z tego, co wiem, to chociaż Jodie Foster nigdy publicznie nie powiedziała, że jest lesbijką, to nie robiła z tego żadnej tajemnicy. Traktowała to jak coś normalnego i naturalnego. Tak samo jak heteroseksualni traktują swoja orientację seksualną. Jak może wyjść z szafy ktoś, kto się nigdy w niej nie ukrywał?


środa, 16 stycznia 2013

Baby Shower

Ten rok będzie dzieciaty, a co za tym idzie obfitujący w baby showers. Dla tych, którzy nie wiedzą: baby shower to taka impreza przed narodzinami dziecka, gdzie celebruje się przyszłą matkę i to właśnie dziecko. Jest to okazja by kupić prezent zanim małe się urodzi, co pomaga przyszłym rodzicom skompletować potrzebne rzeczy. Tradycyjnie baby shower to impreza samych babek, ale widzę, że pomału się od tego odchodzi.

Pierwszy tegoroczny baby shower odbył się w tę niedzielę. Impreza miała miejsce u przyszłej babci i uczestniczyły w niej same kobiety. Mąż i ojczym ciężarnej pojawiali się tylko sporadycznie, żeby coś donieść, dolać, sprzątnąć etc. Pojechałam tam z koleżanką i okazało się, że znałam tylko ją i vice versa. Cała reszta gości znała się jeszcze z dzieciństwa. Na początku był poczęstunek, później rozpakowywanie prezentów, deser i do domu. W międzyczasie ponarzekałam sobie z duecie z gospodynią na ciążę- jak nam bardzo niewygodnie, jak ciężko spać, jak trudno oddychać, jakie wkurzające jest to spowolnienie. Nikt ciężarnej nie zrozumie jak druga ciężarna :)

Baby showers są w sumie nudne i mój na pewno będzie dla obydwu płci i z alkoholem. Nie ma co się kazać ludziom męczyć :)


sobota, 12 stycznia 2013

The Hobbit, czyli jak mnie dupsko rozbolao od siedzenia

Hobbita widzieliśmy jeszcze w grudniu, ale to był zwariowany czas i nie bardzo miałam chęci i energię na pisane czegokolwiek.
Poszliśmy do kina na wieczorny seans, weszliśmy trochę wcześniej żeby zając dobre miejsca. Film zaczął się z godzinnym opóźnieniem, a krzesełka były jedne z najbardziej niewygodnych. Kiedy już seans się rozpoczął byłam więc nieźle poirytowana bo plecy i dupsko zaczynały dawać znać o sobie.
Film był w technologii IMAX i full wypas, ale okulary, które dostaliśmy były do niczego. Po pierwsze były strasznie niewygodne i wrzynały mi się za uszami. Po drugie światła kinowe (na schodach czy po bokach) odbijały się w okularach wymagając określonej pozycji głowy. Co w zestawieniu z super niewygodnym siedzeniem było nie do zniesienia. Uważam, że jak się bierze taką kasę za bilet to chociaż okulary mogłyby być porządne, nie jakieś badziewie.
Ale wróćmy do samego początku filmu.Jak się juz łaskawie raczył rozpocząć to nie mogłam sie doczekac, aż się naprawdę rozpocznie. Serio. Sam początek to takie pitu pitu- Bilbo chodz na przygode, nie pojde na żadną wyprawę Gandalfie Hobbity nie lubią przygód. Ależ Bilbo sie zmieniłeś, nie i już Gandalfie, ok to nie, a to jednak tak. Serio, pitu pitu biesiaduja, pitu pitu bałagania, pitu pitu widz ziewa.
Po jakiejś godzinie dopiero zrobiło się ciekawiej, czyli jak już wyruszyli na te cholerną wyprawę. I wtedy było fajnie. Prawie okulary przestały mi przeszkadzać :) Efekty były na tyle dobre, że kilka razy naprawdę miałam wrażenie, że coś leci w moją stronę i przymykałam oczy.
Zapomniałam tez prawie o niewygodzie siedzeń, chociaż przyznam, że wierciłam się jak dziecko i ciesze się, że nikt przede mną nie siedział, bo zakładałam nogi na siedzenie naprzeciwko. Ale ja teraz ogólnie mam tak, że mi niewygodnie.

Podsumowując: Hobbita polecam mimo wszystko. Seans jest przydługi, ale jak sie przebrnie przez początek, to warto.


środa, 9 stycznia 2013

Podsumowanie, czyli postanowień nie będzie

Rok 2012 był dobry. Zaczął się rozwiązaniem moich problemów zdrowotnych, co zawsze jest świetnym rozpoczęciem. Później było też nieźle. Szkoła szła w miarę gładko nie licząc kilku momentów. W grudniu skończyłam ostatnią klasę, dziś pojawiły się oceny i mogę oficjalnie powiedzieć- skończyłam szkołę!
Książek przeczytałam dużo mniej niż zazwyczaj niestety, ale spróbuję nadrobić. Mało było wśród tych książek rewelacji, ale to zawsze trudno przewidzieć. Dobrych filmów też było niewiele, nawet Hobbit mnie trochę zirytował rozwleczonym początkiem.
Z nowych doświadczeń największym jest oczywiście ciąża. Pierwsze bicie serca, pierwsze zdjęcia, pierwsze nieśmiałe kopnięcia i następne dużo silniejsze, niektóre tak silne, że odcinają na moment powietrze. Wszystko to jest bardzo ekscytujące, a najbardziej ekscytujące jeszcze nas czeka. Są też momenty mniej ekscytujące, ale to w innym wpisie.
Ten rok powitałam z niecierpliwością i radością. Dużo przede mną i na pewno będzie ciekawie.