piątek, 30 lipca 2010

Aaaa, that's a lot of hair, czyli obcięłam włosy

Włosy wcześniej dostawały mi do tyłka. Teraz nie dotykają ramion nawet. Zadjęcia siebie we włosach, które pozostały dam kiedy indziej. Na razie te, które poszły na perukę.



niedziela, 25 lipca 2010

Parapetówka

Kiedyś trzeba było, dlaczego więc nie teraz. Wreszcie zrobiliśmy parapetówkę. Wcale, ale to wcale mieszkanie nie jest jeszcze takie, jakie powinno być. Ale wprowadziliśmy się w listopadzie, więc wypadało już ludzi zaprosić. Zrobienie wszystkiego tak, jak bym chciała może przecież zająć jeszcze dużo czasu. Zapraszanie ludzi niestety wiąże się z przygotowaniami, nawet jeśli nie zamierza się gotować w dosłownym tego słowa znaczeniu. Coś do jedzenia musi być, a za gorąco jest na ciepłe dania. Natomiast przygotowywanie zimnych przekąsek zajmuje okropnie dużo czasu. Takie toto niepozorne, chapsnie się raz dwa i znika, a napracować się trzeba jak nad czymś niesamowicie spektakularnym. Narobiłam się więc trochę ,ale zabawa była świetna. Znajomi dopisali, jedzenie smakowało, drinków nie zabrakło. Szekspir tylko nie był całym zamieszaniem zachwycony, bo całą imprezę przesiedział w sofie.

piątek, 16 lipca 2010

Nie jestem homofobem, ale...

Po takim początku zdania nic tylko spodziewać się prawdziwie homofobicznego występu. Nie mam nic przeciwko homoseksualistom, ale:
  • Niech nie obnoszą się ze swoją seksualnością, niech robią co chcą u siebie, nie na ulicy (to chyba najczęstszy i najgłupszy argument)
  • Trzeba chronić "tradycyjne" wartości- małżeństwo to kobieta i mężczyzna (jakoś nikt nie krzyczy o wartości rodziny, kiedy matka z trójką dzieci musi uciekać od męża kata)
  • Nie dla adopcji dzieci przez homoseksualistów, dziecko potrzebuje mamusię i tatusia ( a co z samotnymi rodzicami, a co z dziećmi z domów dziecka?)
Homofobia się szerzy pod płaszczykiem troski o społeczeństwo, o wartości i jeszcze inne wzniosłe idee. Nawet nie będę odpierać tych bzdurnych argumentów, bo jak ktoś chce słuchać to już to wszystko słyszał, a jak ktoś nie chce nawet słuchać to ja go nie przekonam.
Paweł Kukiz pokazał się z najgorszej strony.

PS. JA nie mam nic przeciwko Kukizowi, ale jak na niego patrzę to robi mi się niedobrze. Prawo powinno mu zakazać pokazywać się publicznie, bo coś mi mówi, że nie tylko ja mam odruch wymiotny.

czwartek, 15 lipca 2010

Torba

Zmęczona targaniem zeszytów i książek pod pachą (taką pilną jestem studentką) postanowiłam kupić sobie pojemną torbę, z tych co to wszystko się w nich mieści, a jednak wyglądają lekko. Mam tych swoich dupereli bez miary to i torba sama w sobie nie mogła być za ciężka, więc chociaż podobają mi się te usztywniane kuferkowate torebki, to taka odpadła od razu w przedbiegach. Szukałam tego dziadostwa długo, bo i ceny mnie odstraszały i prawdziwego dziadostwa kupić nie chciałam :) Pojechałam nawet specjalnie do kilku malli, a nienawidzę takich zakupów. Aż w końcu się zdecydowałam kupić on-line torebkę letnią:
http://www.aldoshoes.com/static/webUpload/731/26_furay_32_6.jpg
Jest wystarczająco duża, żeby zmieścić wszystkie moje pierdołki plus książki, zeszyty i piórnik (posiadam takowy :)). W dodatku torba kosztowała niewiele, dlatego pomyślałam sobie, że w końcu znajdę jakąś fajniejszą i kupię sobie w jesiennym kolorze. No i znalazłam jeszcze zanim ta przyszła mi pocztą.
http://media.kohls.com.edgesuite.net/is/image/kohls/633239_Black?wid=1000&hei=1000&op_sharpen=1
I teraz mam dwie duże torby, obydwie super lekkie i wygodne i obydwie zaakceptowane przez Szekspira. On lubi włazić do wszelakich worków, pudełek, szuflad etc. A pomyśleć, że tydzień temu nosiłam zeszyt pod pachą. Może przydałaby mi się czerwona torba- na zeszyty oczywiście ;)

wtorek, 13 lipca 2010

A w piątek na Manhattanie

A w piątek na Manhattanie było dużo ciekawiej i fajniej niż w sobotę na greenpoincie. Wybrałam się mianowicie ze znajomymi do Central Parku na piknik i wynajęliśmy sobie łódki. Ktoś przynióśł wino i było fajnie. Dawno się tak nie uśmiałam :)



niedziela, 11 lipca 2010

A w sobotę na Greenpoincie

Jak ktoś ma polskich przyjaciół w Nowym Jorku to prędzej czy później wyląduje na Greenpoincie. A Greenpoint jest bardzo specyficzny, po pierwsze więcej osób mówi tam po polsku niż po angielsku. Dla mnie to jest zawsze jakieś zaskoczenie, nawet jeśli wiem z góry, że tak będzie.
Tym razem wylądowałam w barze, gdzie byli sami Polacy. Tylu łysych głów na raz już dawno nie widziałam. Po drugie muzyka co i rusz nas zaskakiwała, w pewnym momencie leciał takie kawałki, które były uznawane za obciachowe nawet jak ja byłam gówniarą. No ciekawe doświadczenie, mówię wam. Czułam się tak, jakby ktoś nagle wyrwał mnie z mojego świata i przeniósł do równoległej rzeczywistości. Niby to byłam ja, niby w Nowym Jorku, a jednak zupełnie inaczej. Zrażeni muzyką postanowiliśmy się gdzieś przenieść. Na nasze nieszczęście kuzyn mojej przyjaciółki upodobał sobie barmankę w innym polskim miejscu. Tak bardzo chciał tam iść, że zgodziliśmy się. Ojej, wpadliśmy jak z deszczu pod rynnę. Co za towarzystwo, co za muzyka- nie do opisania, trzeba samemu przeżyć, chociaż nie polecam. Koleżance mojej głupio było, że nas wyciągnęła na taki wieczór. Sama nie spodziewała się takich klimatów, ale dla mnie cale doświadczenie było generalnie dosyć zabawne.
Szkoda tylko, że pomimo naszego wielkiego poświęcenia kuzyn mojej koleżanki i tak dostał kosza.

wtorek, 6 lipca 2010

Krótka notka streszczająca

Semestry letnie to jest jakaś porażka. Trwa toto pięć tygodni, ale materiał trzeba przerobić cały i nie ma czasu na zatrzymywanie się w miejscu. Ja wzięłam sobie w pierwszym semestrze dwie klasy i ledwo wyrabiam, ponoć większość ludzi bierze jedną, teraz już rozumiem dlaczego. Uczę się zatem pilnie i tak ostatnio wygląda moje życie: Szkoła, nauka w domu, znów szkoła, znów nauka w domu, powtórki Grey's Anatomy (oglądam sobie od pierwszego sezonu:)), rowery, znów nauka. Ostatnio śnią mi się funkcje, a to już świadczy przede wszystkim o braku innych wrażeń. Pomagam tez takim dwóm uczyć się do egzaminu, bo poprosił mnie o to profesor, a ja nie potrafiłam odmówić. J. śmieje się, że przełamuję stereotypy, bo te dwie to Azjatki, więc teoretycznie powinny być lepsze ode mnie. Ale tak to jest już ze statystyką, że ma się nijak do indywidualnych przypadków. Ogólnie to fajnie być znów studentką, chociaż niektóre znajome w klasie mają 19 lat, więc czasem tak jakoś dziwnie :) Nic to, niedługo już skończą mi się zajęcia undergrad, a na wyższych będą ludzie starsi, tak mnie się przynajmniej wydaje.

Poza tym pięknie się ostatnio zrobiło, albo przynajmniej pięknie było, bo teraz znów wróciła dusząca wilgotność. Na wakacje przydałoby się gdzieś wybrać, a tu ani za bardzo ni ma kiedy ani za co, bo i czas i kasę pochłania szkoła. Pozostaną mi tylko te tłoczne nowojorskie plaże i parki.