Śmieszna rzecz, ze w brooklyńskiej bibliotece jest więcej książek Jerzego Pilcha po angielsku niż po polsku. Za to Nicholasa Sparksa jest chyba więcej po polsku (tak, czytam czasem tego pana- nie można cały czas czytać ambitnie :)) Taka biblioteka to świetna rzecz. Zamawia sobie człowiek książkę i ją przywożą do mojego oddziału prostu na przykład z Greenpointu.
Będę się relaksować przy tym. Nawet okładka wygląda romantycznie :)
fajna fota z rowerkiem! ;) eh... staram sie przypomnieć, kiedy ostatnio byłam w bibliotece....
OdpowiedzUsuńA dziekuje, to zdjecie z lutego. pierwszy cieply dzien i niedlugo po operacji chcialam zobaczyc czy dam rade.
OdpowiedzUsuńBiblioteka to swietna sprawa, zwlaszcza jak ktos czyta namietnie a nie ma miejsca na ksiazki. Mam co prawda kindle, ale biblioteka zawsze tansza (o ile nie zapomina sie oddac ksiazek w terminie jak ja zeszlego roku $130 kary:/).
Rower boski!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń:) Brakuje mu tylko bagażnika i torby na bagażnik :)
UsuńW Toronto był taki sam system, bardzo mi się podobał :) W Poznaniu niestety odkryłam, że jak się nie jest studentem, to z bibliotekami jest problem. A do Raczyńskich boję się iść, bo nie wiem czy nie jestem na czarnej liście jak im zapomniałam książki lata temu oddać...
OdpowiedzUsuńSerio? Żeby korzystać z biblioteki musisz być studentką? To jakiś absurd przecież. Jak zapomniałaś to może i oni zapomnieli, z reszta głowy Ci chyba nie urwą :)
Usuń