niedziela, 11 lipca 2010

A w sobotę na Greenpoincie

Jak ktoś ma polskich przyjaciół w Nowym Jorku to prędzej czy później wyląduje na Greenpoincie. A Greenpoint jest bardzo specyficzny, po pierwsze więcej osób mówi tam po polsku niż po angielsku. Dla mnie to jest zawsze jakieś zaskoczenie, nawet jeśli wiem z góry, że tak będzie.
Tym razem wylądowałam w barze, gdzie byli sami Polacy. Tylu łysych głów na raz już dawno nie widziałam. Po drugie muzyka co i rusz nas zaskakiwała, w pewnym momencie leciał takie kawałki, które były uznawane za obciachowe nawet jak ja byłam gówniarą. No ciekawe doświadczenie, mówię wam. Czułam się tak, jakby ktoś nagle wyrwał mnie z mojego świata i przeniósł do równoległej rzeczywistości. Niby to byłam ja, niby w Nowym Jorku, a jednak zupełnie inaczej. Zrażeni muzyką postanowiliśmy się gdzieś przenieść. Na nasze nieszczęście kuzyn mojej przyjaciółki upodobał sobie barmankę w innym polskim miejscu. Tak bardzo chciał tam iść, że zgodziliśmy się. Ojej, wpadliśmy jak z deszczu pod rynnę. Co za towarzystwo, co za muzyka- nie do opisania, trzeba samemu przeżyć, chociaż nie polecam. Koleżance mojej głupio było, że nas wyciągnęła na taki wieczór. Sama nie spodziewała się takich klimatów, ale dla mnie cale doświadczenie było generalnie dosyć zabawne.
Szkoda tylko, że pomimo naszego wielkiego poświęcenia kuzyn mojej koleżanki i tak dostał kosza.

3 komentarze:

  1. mimo wszystko jak juz dotre do NY to Greenpoint obowiazkowo!!!! moze nie bary ;O)

    a foty jakies sa z tego wieczoru niezapomnianego?! ;O)

    OdpowiedzUsuń
  2. taa, to ja mam taki grinpont u siebie po drugiej stronie ulicy:) kawałki leca ho, ho, tyle, że głowy nie sa ogolone, a twarze ogorzałe od słońca:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Eva- niestety zdjęć nie ma, ale przyjedziesz to sama zobaczysz. Z resztą pewnie w Chicago lepsze masz widoki :)

    Beata- a papierochy palą jak najęci? Bo to jeszcze jest u Polaków bardzo częste- kopcą jak lokomotywy, a ponoć papierosy już powyżej $12 za paczkę.

    OdpowiedzUsuń